piątek, 1 stycznia 2016

Moje Ty życie kochane

Moje Ty życie kochane 
Choć połamana w każdym miejscu
Że trudno je złożyć
By każde zdarzenie
Miejsce właściwe znalazło
Tyle jest wspomnień jak rana bolesnych
I tyle szczęścia dających 
Nie sposób jedne i drugie policzyć 
(...)
I choć tak połamane jesteś 
Życie Ty moje
Kocham Cię za to że Cię mam

               Ks.Krzysztof Kasza

                      
                                 


wtorek, 8 września 2015

Rzygam szczęściem

Wrześniowy wieczór, wróciłam z pracy... jeszcze kilka tygodni temu o 19:00 było pięknie i jasno. Co u mnie? Dawno nie czułam się tak dobrze, tyle dobrego dla siebie nie zrobiłam... aż mnie zaczęło  kilka dni temu mdlić. Tak źle, i tak niedobrze. Bardzo odczuwam brak " chwilowych iluzji  wyłącznika od świata". Wkurwiacie mnie ludzie. Mam ochotę uciec, zrobić pauzę.

Już nie czuję się cwana i o to "coś" lepsza. Nie zastanawiam się narazie czym jest te coś. Dzisiaj wiem,że trzy dni bez jednego z moich psychotropów skończyło się męką pańską. Bezsenne noce wracają. Lekki podmuch powietrza cuchnącego zaćpanym życiem zburzył cały mój spokój. Co skierowało go w moją stronę? Przeklejenie ceny małemu srebrnemu buldożkowi. Stoi teraz na szafce i śmieje mi się w twarz.

Znowu muszę ruszyć połamane i obolałe ciało, walczyć sama z sobą żeby wstać rano, zjeść śniadanie i ubrać wyprasowaną bluzkę.

jedna tabletka, druga tabletka, szklanka wody, włosy w warkocz i trzymajmy sie planu dnia.

O CO CHODZI ? Pogubiłam się zupełnie w tym swoim szczęściu...



sobota, 25 lipca 2015

Chwile.

To był piękny dzień. Kończę go  spacerem z kotem i psami...one na smyczy , a Sparti ,kot o którym mowa  dotrzymuje nam kroku obok.Jest już ciemno ,a temperatura powietrza zdaje się zlewać z temperaturą mojego ciała. Szłam z uśmiechem , nie zaprzątając sobie niczym głowy.Spokój we mnie był niewyobrażalnie błogi.Złapałam tę chwilę.Zapamiętam ją. Zostawie na dni z serii tych do dupy. Jeszcze wczoraj myślałam o swoich cieniach ..dziś już nawet nie pamiętam co o nich chciałam napisać. Wszystko się dzisiaj poukładało... a jeszcze rano był taki bałagan

poniedziałek, 16 lutego 2015

My head is a jungle

Po długiej przerwie wracam . Te dwa miesiące Nowego Roku ociekały we łzy, krew, pot ale i również o wiele powodów do radości.

  Zaledwie 2,5 miesiąca temu opuściłam ośrodek, to dla mnie czas zaaklimatyzowania się w moim nowym świecie. To niejednokrotnie pochłania mi masę energii. Przestałam też pisać. Odpuściłam kilka rzeczy. Nie da się robić wszystkiego co by się chciało naraz.
 Nadszedł ten dzień moi Kochani, kiedy mogę z lekką głową usiąść znów i napisać zacnego posta.

Dzisiaj kulinarii nie będzie, choć mam w zanadrzu kilka pysznych przepisów. Niebawem je zobaczycie. Dziś chciałabym skupić się na sobie. POCZUCIE WIERNOŚCI. Z tym zagadnieniem wiąże mi się akceptacja, akceptacja siebie i  świata wokół. Czy jestem wierna sobie? czy siebie akceptuję? Wkleję Wam kawałek medytacji na ten temat:

" Kiedy wzbraniamy się przed zaakceptowaniem rzeczywistości dnia dzisiejszego, zaprzeczamy naszej wierze w Siłę Wyższą. To z kolei może nam przynieść jeszcze większe cierpienie."

Mam wolne, wstałam z łóżka znacznie później niż planowałam, spałam zbyt długo, leżałam 2h przed TV i jestem bez energii. Z humorem raczej nijakim. Od razu nasuwa mi się myśl - nie taka masz być. Takie myśli wpadają do mojej głowy coraz częściej. Jaka więc ? Wiele trudności sprawia mi pogodzenie się z sobą samą. Wciąż mam przekonanie , że  tam gdzie mnie nie ma jest lepiej, że sama do siebie nie pasuję.  Dlaczego? Dlaczego tak trudno jest przyjąć dzień takim jakim jest?
Bardzo chcę nauczyć się jak ufać w to ,że jestem w stanie przeżyć wszystko co przyniesie dzień.

Pozdrawiam wszystkich walczących , nie jesteście sami. Sarenka

Dziękuję Pani z remotywacji za motywację. N. :*




czwartek, 1 stycznia 2015

New Year Dreams


 Tak, to był naprawdę szczęśliwy rok! Powyliczam więc sobie jak wiele dobrego się wydarzyło. Na samą myśl o tym wszystkim serce zaczyna  bić szybciej, a palcami u stóp przebieram jeszcze bardziej zawzięcie. Wyliczmy więc sukcesy  Sarenki :

- cały rok 2014 byłam trzeźwa i skończyłam ośrodek

-zaczęłam poznawać siebie , zadawać sobie pytania i na nie odpowiadać. Zaczynając od  pytań „dlaczego się w dany sposób zachowuje?” , kończąc na „ czy wolę sok jabłkowy czy pomarańczowy?” Może to wydać się banalne , ale niestety kiedyś udzielenie odpowiedzi na pytanie o smak soku nie było dla mnie tak oczywistą sprawą jak teraz. Często szukałam potwierdzenia u innych, bądź bardzo mocno się sugerowałam czyjąś opinią ze względu na to ,że nie miałam kompletnie swojego zdania. Nawet nie było mi ono potrzebne. Jak się naćpałam wszystko było mi obojętne. Tak, wszystko… dosłownie.

- rzuciłam palenie!

- schudłam 12 kg

- pojawili się nowi wspaniali ludzie, na których mi zależy i dbam o relacje z nimi

- mam pracę

- jestem szczęśliwa

- przeszłam ogromną metamorfozę

I najważniejsze…. nie narzekam na zimę, nie mam ciągłej depresji, W KOŃCU! TAK! W KOŃCU JESTEM Z SIEBIE DUMNA I UZNAJĘ ,ŻE COŚ W MOIM ŻYCIU BYŁO UDANE I SZCZĘŚLIWE, A ŻE TO COŚ TO CAŁY ROK, TYM BARDZIEJ CZUJĘ Z TEGO POWODU DZIKĄ SATYSFAKCJĘ!

Każdego dni uczę się optymizmu, zauważania pozytywów, małych i większych radości i dzielenia się nimi, tak samo jak smutkami. Na ogół więcej wylewałam swoich żali i byłam wielką ignorantką co do szczęścia jakie mnie spotykało. Tak więc chce Cię przeprosić za swoją karygodną postawę i planuję złapać Cię i pamiętać ,że jesteś!


Wszystkim Wam Kochani  życzę cudownego roku 2015! Życzę sobie i Wam, kolejnych nowych wyzwań i celi do zrealizowania, ale też i prób, one również się liczą! Zauważcie miłe akcenty życia i przyciągajcie je do siebie.
Wszystkim uzależnionym i każdemu, komu jest ciężko, cierpi wewnątrz z różnych powodów, zmaga się z chorobą  życzę z całego serca zdrówka ,trzeźwości, wytrwałości, pokory i pogody ducha!



Moje postanowienia?
- Czytać więcej książek
- Jeść lepiej i zdrowiej
- Więcej ruchu 


poniedziałek, 15 grudnia 2014


15 grudnia 2014 to jest ten dzień.

 „ Wypisana po ukończeniu programu leczenia, rehabilitacji i hostelu w Ośrodku.” Czuję ogromne podniecenie z ogromnym pobudzeniem i jeszcze większym zmęczeniem. Przyjechał ze mną kolejny członek rodziny, który spał grzecznie na foteliku całą drogę.



Łezka kręci mi się w oku gdy wspominam tę magiczną wieś, z kwitnącym rzepakiem i białymi, pachnącymi owocowymi drzewami. Chciałam PODZIĘKOWAĆ WSZYSTKIM! , którzy znosili moją osobę, którzy mi pomagali, byli szczerzy i pozwolili odkrywać siebie na nowo. 14 miesięcy...jak jeden dzień.. Nowa kartka na której pojawiło się mieszkanie z dwoma kotami, praca, ta upragniona, piękne miasto i głowa z tysiącem pomysłów.


z J.

Mała 5

Jezioro

Połowy mniej lub bardziej udane

Mój jest ten kawałek podłogi

Lato


Koty Jokerowe

Bodypainting by Lenka

Koktajle były też

Z B. 




A to fragment dla Ciebie Kochanie. Dziękuję Ci za to ,że jesteś blisko, pomagasz mi , a najbardziej wzrusza mnie to ,że poznaliśmy się w kryzysie swojego życia i razem wypływamy na powierzchnie. Przyglądam się z zapartym tchem jak nasze konie biegną do przodu, wolne i szczęśliwe, pokonujące problemy. A za nimi biegną nasze czarne konie(tak sobie wyobrażam drugą strone swojego „medalu”) ujarzmione i pod kontrolą. Wszystko do siebie pasuje. Namaste! Aj low ju so muchow !



Nie wiem jak wszystko się dalej potoczy ale wiem, że mam w  sercu to czego mi brakowało często w życiu. Wiary w siebie. Czy ja siebie lubię? Uwielbiam! I życzę sobie abym zawsze tak mówiła .
Dzień Dobry Hello ! My New Life – ON !

Chatko na zadupiu, zawsze będziesz w moim serduszku.   


Miszka



Chciałam jeszcze wyrazić swoje ORGOMNE OBURZENIE I POGARDĘ odnośnie ruchów filii Małej. Zwierzęta to nie zabawki ! Nie oddaje się ich do schroniska! Nie miały odpowiedniej opieki, którą zorganizować można było BEZ PROBLEMU. Kolejny członek rodziny to kociak który miał również trafić do schroniska.

Ziomka - kotka, która trafiła do schroniska

wtorek, 25 listopada 2014

Lęk za nogę trzyma mnie


Stare małe miasteczko, słońce wysoko świeciło na niebie i przyprawiało wszystko wokół w ciepłą, złotą poświatę. Gdybym mogła zrobić zdjęcie tego co widziałam przed sobą, musiałabym przepuścić je przez filtr starej soczewki. Stoję w sukience w przedwojennym kroju, mam starannie poczesane włosy , które falują na wietrze, idealnie pomalowane paznokcie, pachnę ciężkimi, szyprowymi perfumami. Stoję na starym, kamiennym chodniku, przede mną stary metalowy płot, w pewnych miejscach połamany, to ten sam płot, który częściowo ogradzał ogródek moich rodziców. Za płotem zielone błonia, wierzby i stary kościół bez okien z czerwonej cegły. Już miałam iść dalej ale coś mnie tknęło i spojrzałam za siebie. Pod płotem siedział on. Ubrany jak nastolatek w trampki, czerwone przecierane spodnie i koszulę w kratę. Był pijany, w jego oczach było widać cały ocean alkoholu, który przed chwilą wypił. Nie było od niego czuć starego, strawionego odoru alkoholu, był też czysty, zadbany. Z okularami na nosie.  A przecież jak pił to je zawsze łamał albo gubił. Próbowałam z nim porozmawiać ale on, jak to na alkoholika w ciągu przystało, był w innym świecie. Czułam jednak w jego głosie dużo spokoju, tak jakby pogodził się z tym, że inaczej już nie będzie. Nie był też nieszczęśliwy, zajechany ani zmęczony. Wstał i złapał mnie za rękę.. poczułam delikatny dotyk jego dłoni. Zawsze miał je miękkie i ciepłe. Spojrzałam na niego, chcąc powiedzieć mu o tym, ale w jego spojrzeniu widziałam już odpowiedź – tak to te dłonie, które są jak moje serce. On zawsze zwracał uwagę na dłonie, tak jak jego mama. Nagle odchodzi, idzie w kierunku kościoła, i z każdej strony wyłaniają się alkoholicy ( nie wiem skąd wiedziałam kim oni są). Setki. Siedząc na parapetach, schodach, w ławkach w środku. A. jest szczęśliwy, siedzi na oknie, jedna noga mu zwisa bezwładnie i coś tam sobie śpiewa pod nosem. Ja go wołam. Płaczę. Wydzieram się. Tupię nogami. Histeryzuje. Ten połamany żelazny płot był chyba zaporą dzieląco dwa inne światy. Czułam ,że mnie nikt tam w dali nie słyszy i nie widzi. Pobiegłam wzdłuż drogi. Usiadłam na chodniku, tracąc dech z płaczu, biegu i bezsilności. Podnoszę głowę do góry, czuję słony smak łez, które płyną przez moje wargi… słyszę dwoje ludzi coś do siebie szeptających. Pochylają się nad A., wygląda na to, że go znają, oboje są ubrani w błękitne kurtki, mimo ,iż czuć dotyk upalnego słońca . Mężczyzna głaszcze go po głowie, w tym momencie ja nagle zwlekam się z podłogi , jak lwica broniąca swoje młode, biegnę w jego stronę. Para odchodzi powoli, ja pochylam się nad nim. Patrzę Ci w oczy, ale w nich nie widać tej jasnej  kropeczki, tego błysku, tego białego miejsca ,które rysując oko trzeba wymazać gumką. Wtedy nabiera ono życia. Rozmawiamy, czuję jakbyś był nieobecny, jakby wszystkie cząstki Ciebie bezładnie rozproszyły się i nic ich nie trzymało w całości. Pytam  - A. co z Tobą, gdzie jesteś .. Ty mi odpowiadasz – przepiłem swoją duszę . Znów odpowiadając na niewypowiedziane pytanie – co z tym światełkiem w oku?